W środowy wieczór, 23 lipca, Kubańczyk (właśc. Jakub Flas) spotkał się z grupą fanów na peronie stacji kolejowej w nadmorskiej miejscowości Chałupy. Klimat był luźny – wspólne śpiewanie kilku piosenek, rozmowy i wakacyjna atmosfera. Nic nie zapowiadało nadchodzących wydarzeń. Nagle jednak do zebranych podszedł pracownik pobliskiego lokalu (później okazało się, że to ochroniarz klubu Tam Tam Pizza & Pub), któremu najwyraźniej nie spodobało się to spontaniczne zgromadzenie. Ku zaskoczeniu wszystkich mężczyzna zaatakował rapera – użył pałki teleskopowej i gazu pieprzowego, mimo że spotkanie miało pokojowy przebieg.
„Siedzieliśmy na peronie z fanami, śpiewaliśmy piosenki. Chłop z randomowego lokalu pobił mnie teleskopem, a później zagazował – za nic” – relacjonował wstrząśnięty Kubańczyk tuż po zajściu. Raper podkreślił, że on i jego znajomi nie szukali zwady – wręcz przeciwnie, próbowali uspokoić sytuację. „Chcieliśmy się dogadać, wyłączyliśmy głośnik, próbowaliśmy rozmawiać. Peron to nie jest przestrzeń należąca do lokalu, mimo to zostałem zagazowany” – tłumaczył, zaznaczając bezpodstawność agresji ze strony ochrony. Niestety, zamiast dialogu doszło do przemocy: napastnik wyciągnął gaz i psiknął nim z bliskiej odległości (ok. 10 cm) prosto w twarz artysty, a dodatkowo uderzył go rozkładaną pałką.
Brutalne skutki ataku i interwencja medyków
Atak miał poważne konsekwencje dla rapera. Gaz pieprzowy z tak niewielkiej odległości spowodował dotkliwe pieczenie i łzawienie oczu, a cios pałką sprawił, że Kubańczyk spadł z ławki na peronie. Upadek był groźny – uderzył głową o podłoże, na szczęście nie trafił w skroń ani inne newralgiczne miejsce. „Cud, że nie uderzyłem np. skronią, bo mogło to się skończyć tragicznie” – przyznał później muzyk, dając do zrozumienia, jak niebezpieczna była cała sytuacja. Poszkodowanemu szybko udzielono pomocy. Na miejsce wezwano karetkę pogotowia, a ratownicy medyczni zaopiekowali się raperem, który doznał obrażeń twarzy i silnego podrażnienia oczu.
Kubańczyk niemal natychmiast podzielił się z fanami dramatyczną relacją prosto z karetki. Na nagraniach widać było opuchniętą twarz artysty oraz słychać jego komentarz na gorąco. Muzyk podziękował medykom za szybką reakcję i gorzko zauważył, że przez bezsensowny wybryk ochroniarzy ambulans musiał zająć się nim, zamiast być dostępny do poważniejszego zdarzenia. „Dziękuję ratownikom medycznym, a panowie z bramki wyżywajcie się gdzie indziej, bo psikanie gazem na lewo i prawo to nie jest rozwiązanie” – skwitował sytuację Kubańczyk, nie kryjąc oburzenia postawą ochrony.
Oświadczenia rapera i sprawców: przeprosiny i niewyjaśnione motywy
Tuż po opanowaniu sytuacji głos zabrali zarówno poszkodowany raper, jak i jeden z napastników. Kubańczyk jeszcze tego samego dnia opublikował serię InstaStories, w których na bieżąco opisał zajście i swoje odczucia. Z kolei ochroniarz, który zaatakował rapera, skontaktował się z nim i publicznie przeprosił za swoje zachowanie. – „Jestem po rozmowie z Kubańczykiem. (…) Przeprosiłem go i na tym kończymy sprawę” – oznajmił skruszony mężczyzna. Przyznał, że do takiej sytuacji nie powinno było dojść i wyraził żal. Raper potwierdził, że rozmowa z ochroniarzem była rzeczowa i została przyjęta – wyglądało na to, że z bezpośrednim sprawcą incydentu udało się osiągnąć porozumienie.
Nie oznaczało to jednak całkowitego zamknięcia sprawy. Kubańczyk podkreślił bowiem, że większy żal niż do samego ochroniarza ma do właściciela klubu, przed którym doszło do awantury. Według relacji artysty właściciel lokalu (w którym raper bawił się chwilę wcześniej, zanim wyszedł z fanami na peron) miał aktywnie podsycać konflikt. – „Konflikt najbardziej zaognił właściciel lokalu, w którym chwilę wcześniej się bawiliśmy. Poszliśmy na ten peron, minutę od lokalu. Wydaje mi się, że wylała się u niego frustracja. To, że byliśmy tam głośno, to nie był jedyny powód. (…) Ludzie wyszli z lokalu, on nie miał utargu, wkurzył się. Nie tak załatwia się takie sprawy” – ocenił Kubańczyk, sugerując, że prawdziwym powodem interwencji była złość o odpływ klientów i hałas obok klubu. Raper opisał też zachowanie właściciela podczas zajścia – według niego mężczyzna stał obok z szyderczym uśmiechem, dumny z siebie, że przyszedł z ochroniarzami postraszyć młodych ludzi.
Co ważne, sam właściciel klubu jak dotąd nie zabrał publicznie głosu w sprawie. Kubańczyk zaznaczył na Instagramie, że mimo oczekiwań nie doczekał się od niego nawet telefonu z przeprosinami. – „Gdzieś mu się jaja schowały i nie ma nawet na tyle odwagi, żeby zadzwonić i powiedzieć głupie ‘przepraszam’” – stwierdził rozgoryczony muzyk. Słowa rapera wskazują, że drugi z ochroniarzy lub właściciel lokalu (raper używa określenia “byku” adresowanego do domniemanego inicjatora zajścia) nie poczuwają się do odpowiedzialności i pozostają nieuchwytni.
Na marginesie całej sprawy wyszedł jeszcze jeden zaskakujący fakt – agresywni ochroniarze okazali się emerytowanymi policjantami. Informacja ta budzi dodatkowe kontrowersje, bo od osób z doświadczeniem w służbach mundurowych można by oczekiwać raczej opanowania, a nie użycia siły w wątpliwej sytuacji. Kubańczyk wspomniał o tym z nutą ironii, komentując, że dobrze iż „chociaż byli” to byli policjanci. Mimo to ich zachowanie pozostawia wiele pytań – czy rzeczywiście chodziło tylko o zakłócanie spokoju, czy też o osobiste animozje lub interesy właściciela lokalu? Na te pytania na razie brak oficjalnych odpowiedzi ze strony klubu.
Reakcje świadków, fanów i mediów
Osoby obecne na miejscu stanowczo potwierdzają wersję wydarzeń przedstawioną przez Kubańczyka. Świadkowie relacjonują, że raper zachowywał się spokojnie, a całe spotkanie miało przyjazny, pokojowy charakter. Jedyną „atrakcją” było wspólne śpiewanie, które co prawda mogło być głośne, ale z pewnością nie stanowiło zagrożenia. Z ich relacji wynika, że interwencja ochroniarzy była niepotrzebna i zdecydowanie zbyt brutalna. Kilku fanów nagrało nawet fragmenty zajścia – Kubańczyk udostępnił na Instagramie filmik, na którym wyraźnie widać agresywne zachowanie ochrony i jego własne próby załagodzenia sytuacji. Udostępnił również nagrania świadków opowiadających o incydencie z ich perspektywy – wszyscy zgodnie podkreślili, że artysta nie prowokował konfliktu i starał się go uniknąć.
Wiadomość o ataku szybko obiegła media społecznościowe i serwisy informacyjne. Fani w internecie wyrazili oburzenie postawą ochroniarzy, chwaląc jednocześnie Kubańczyka za opanowanie. Pod postami mnożą się słowa wsparcia dla rapera i potępienia dla nieuzasadnionej przemocy. Co ciekawe, pojawiły się też komentarze sugerujące, że jako uczestnik walk freak-fight (FAME MMA) Kubańczyk „mógł przecież oddać i się obronić”. Większość obserwatorów odpiera jednak takie uwagi, doceniając że muzyk wybrał pokojowe rozwiązanie zamiast dolewać oliwy do ognia. „Komentarze o tym, że jako freak-fighter mógł się bić, są nie na miejscu. Postawa Flasa była pokojowa – zwyczajnie nie chciał nikomu zrobić krzywdy” – pisze branżowy portal, chwaląc artystę za rozsądek.
Media tradycyjne i plotkarskie również szeroko opisały incydent. Portale od muzycznych (jak CGM czy GlamRap) po ogólnorozrywkowe (Onet, Plejada, Pudelek) publikowały informacje o pobiciu rapera, często cytując jego dramatyczne słowa ze szpitalnej karetki. Wiele tytułów podkreślało, że „nie obyło się bez interwencji ratowników medycznych” i że spotkanie z fanami zakończyło się dla gwiazdora wyjątkowo nieprzyjemnie. Niektóre media mówiły wprost o „brutalnych scenach” i „cudzie, że nie doszło do tragedii”, wskazując jak poważnie mogło skończyć się uderzenie w głowę. Nagranie z ataku obiegło internet (trafiło m.in. na Twitter, gdzie pojawiło się w serwisach newsowych), wywołując falę dyskusji na temat uprawnień ochroniarzy i bezpieczeństwa fanów podczas spontanicznych spotkań z idolami.
Możliwe konsekwencje prawne i dalsze kroki
Choć sam incydent został częściowo zażegnany przez prywatne przeprosiny, sprawa może mieć swój ciąg dalszy na polu prawnym. Kubańczyk nie wyklucza podjęcia kroków prawnych wobec sprawców napaści – dał to do zrozumienia w swoich emocjonalnych wypowiedziach. W relacji na Instagramie zwrócił się bezpośrednio do właściciela klubu z ostrzeżeniem, sugerując, że dysponuje możliwością pociągnięcia go do odpowiedzialności: „Moi prawnicy do mnie dzwonili. Mógłbym ci zniszczyć kawał życia, ale nie chcę tego robić”. Te mocne słowa świadczą, że artysta konsultował się już z prawnikami i teoretycznie mógłby wnieść oskarżenie o naruszenie nietykalności cielesnej lub narażenie zdrowia. Sam poszkodowany zaznaczył jednak, że wolałby załatwić sprawę polubownie – oczekuje skruchy i przeprosin od osób odpowiedzialnych, zamiast od razu „niszczyć im życie” na drodze sądowej.
Na ten moment policja nie wydała oficjalnego komunikatu w sprawie zdarzenia w Chałupach. Nie wiadomo, czy którekolwiek ze stron złożyło zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Możliwe, że wobec szybkich przeprosin i ugodowego nastawienia Kubańczyka sprawa nie została od razu zgłoszona organom ścigania. Niemniej, użycie gazu pieprzowego i pałki teleskopowej wobec osoby, która nie była agresywna, może wyczerpywać znamiona przestępstwa z art. 217 lub 157 Kodeksu karnego (uszkodzenie ciała, naruszenie nietykalności). Gdyby raper zdecydował się dochodzić sprawiedliwości, ochroniarzom (a potencjalnie i zleceniodawcy ataku, jeśli by takiego ustalono) mogłyby grozić konsekwencje prawne – od zarzutów karnych po sprawę cywilną o odszkodowanie za straty moralne i zdrowotne.
Wielu komentatorów wskazuje, że prywatne przeprosiny nie wymazują samego czynu. Nawet jeżeli Kubańczyk przyjął przeprosiny od jednego z ochroniarzy, incydent pozostaje faktem, który mógł skończyć się dużo gorzej. Niewykluczone więc, że sprawa znajdzie swój finał w sądzie, zwłaszcza jeśli właściciel klubu nadal będzie unikał odpowiedzialności. Sam raper na razie wstrzymuje się od ostatecznych deklaracji – dał agresorom szansę na honorowe załatwienie sprawy, lecz zaznaczył, że „mógłby ich uje*ć”, gdyby tylko chciał**. Ta dosadna wypowiedź sugeruje, że ma świadomość swoich praw i możliwości. Najbliższe dni pokażą, czy sprawcy incydentu poniosą konsekwencje na drodze formalnej, czy też pozostaną one w sferze publicznego napiętnowania.