Categories Rozrywka

Czy twórcy filmu Predator: Strefa zagrożenia przegięli? Potwór wygląda jak wkurzona ciotka

Nowy film o Predators to temat, który wśród fanów kultowego cyklu wzbudza sporo emocji. Niektórzy mówią, że nowy Predator przegiął, inni z kolei stawiają go w roli przerażającego potwora, jakiego świat jeszcze nie widział. Ale co tak naprawdę sądzimy o tej nowej, świeżej odsłonie? Oto kilka myśli na ten gorący temat!

Zacznijmy od podstaw: kim jest nowy Predator? Wydaje się, że twórcy postanowili wziąć swoje czołowe, zabójcze stworzenie, dodać mu trochę pazura, a następnie wrzucić w realia, które budzą raczej śmiech, niż strach. Można by rzec, że nasz nowy bohater to nie tyle nieuchwytny zabójca, co bardziej… wkurzona ciotka na imieninach. Serio, gdy widzę, jak rozbija się po lasach w poszukiwaniu rywali, mam ochotę zaproponować mu kubek melisy i przepić stres!

Jednak nie dajmy się zwieść. Nawet jeśli Predator wygląda trochę jakby zgubił się w drodze na zakupy, to wciąż jest to potwór, który potrafi zaskoczyć. Czy mamy tu do czynienia z jakimś nowym trendem w horrorze? Może twórcy postanowili wyjść z klątwy „będzie strasznie” i przekształcić naszą ulubioną ikonę w coś zabawnego. To przynajmniej stwarza pole do interpretacji na temat tego, co jest naprawdę przerażające!

Ale czekaj, nie zapominajmy o technologii! Nowy Predator nie tylko hasuje po lesie, ale także rozwija swoje umiejętności. Wyposażony w futurystyczne gadżety, które z pewnością mogłyby zrobić wrażenie na niejednym geeku technologii, staje się bardziej nieprzewidywalny. I to właśnie ten aspekt potrafi wprowadzić widza w nieprzyjemny stan niepewności – jesteśmy tuż przed chwilą, kiedy 'ciotka’ może przekształcić się w prawdziwego, niebezpiecznego drapieżnika!

Podsumowując, czy nowy Predator przegiął? Odpowiedź również zależy od tego, jak nań spojrzymy. Dla jednych to przełomowy krok w stronę rozrywkowego żartu, a dla innych – obraza klasyki. Jednak niezależnie od tego, czy widzowie będą go postrzegać jako rodzinną wizytę ciotki, czy jako prawdziwego groźnego oponenta, jedno jest pewne – do kina na pewno warto się wybrać. Z szerokim uśmiechem!

Zobacz również:  Adrian Cios jednak nie kończy kariery we freakfightach! Wyciąga kopyto i wraca na ring